Alyss
Alyss usłyszał dźwięk konchy . Oznaczał naradę .
Dziewczyna spokojnie zebrała wszystkie strzały ,które leżały porozrzucone po
polu ćwiczebnym . Była zmęczona,stopy strasznie ją bolały od tych odłamków
szkła, na które nadepnęła , ramiona ścierpły od ciągłego trzymania łuku ,ale
była zadowolona . Wiedziała ,że z każdym dniem będzie jej coraz lepiej szło .
Chciała juz iść się przebrać w czyste ubrania .Kiedy tylko o tym pomyślała , miała na sobie czystą
czarną sukienkę ,dokładnie taką samą jak dwie poprzednie . Włosy były w
idealnym stanie,a nie jak przed chwilą całe poplątane . Znów na jej ramionach
usiadły orły ,które wcześniej latały nad Obozem . Jednakże teraz koło niej
dreptały tylko dwa lamparty . Alyss pomyślała ,może ,że i dobrze ,bo z większą
zgrają wydawała się jeszcze straszniejsza. Dziewczyna zawieściła przez ramię
łuk i kołczan ,po czym pobiegła w kierunku pawilonu .
Jak zwykle jej wejście spowodowało natychmiastową
ciszę . Wszyscy odwrocili na nią wzrok ,a niektórzy zaczęli szeptać . Alyss
spłonęła rumieńcem . Nigdy nie lubiła
jak inni wlepiali na oczy , a teraz czuła się z tym okropnie . Szybko dotarła do swojego miejsca
, a Chejron przyjaźnie kiwnął głową .
- A więc jak wszyscy juz wiecie ,udało nam się
porozumieć z rzymskim obozem Jupiter , prowadzonym przez Reynę Arellano . –
powiedział Chejron, a wszyscy uprzejmie zaklasali
- Wymiana zaczyna się od przyszłego tygodnia . Do
Obozu rzymskiego wybrałem z dyrektorem naszego Obozu nastepującą grupę osób :
Travis i Connor Stoll
Clarisse la Rue
Will Solace
Drew Tanaka
…
Alyss nie słuchała myśląc ,o czekającym ją zadaniu
,kiedy przerwał jej głos Chejrona :
- I Alyss Spes i Nico di Angelo
Alyss uslyszała gniewne pomruki innych obozowiczów
,których nie wyczytał centaur . Jednak Chejron przerwał im gestem reki mówiąc :
- Oczywiście Reyna zaprosiła też swoich przyjaciół po
fachu . – powiedział uśmiechając się do Percego i Jasona którzy nagle udawali
zainteresowanych swoimi butami
Alyss nie wiedziała ,o co w tym wszytskim chodzi,ale
na pewno coś poważnego działo się wcześniej . Jednak zanim cokolwiek
powiedziała usłyszała głos Piper :
- Chejronie , czy Reyna coś mówiła o mnie i Annabeth ?
– spytała spokojnym ,pozbawionym emocji głosem
- Ach,tak,tak ! – krzyknął Chejron ,szukając listu od
pretorki
- Was również serdecznie zaprasza – powiedział z
uśmiechem ,znajdując odpowiedni dokument
Alyss zauważyła ,że ramiona jej brata i Jasona
rozluźniają się . Nagle poczuła szepty i chichoty za plecami . Zobaczyła jak
Drew Tanaka, przyrodnia siostra Piper , udaje Alyss ,jako omdlewającą
księżniczkę . Alyss zatrzęsła się ze złości w duchu . Jak ona śmie ,pomyślała
,kiedy .... Drew unosiła się w powietrze ! Wszyscy przerwali swoje dyskusje
,patrząc jak córka Afrodyty unosi się na powietrzu i macha rozpaczliwie rękoma
.
- Zabierzcie mnie stąd ! – krzyczała ,a troje z jej
rodzeństwa próbowało zciągnąć ja z powrotem na ziemię , ale bez skutku .
Alyss pstryknęła palcami i w jej dłoni pojawiła się
.... najprawdziwsza różdżka czarodzejska ! Alyss twarz rozjaśniła się w
uśmiechu . Popatrzyła na Chejrona,który równie zadowolony jak ona, podbiegł i przyglądał się różdżce .
- Hmmm... dziewięć i pół cala , drewno akacjowe ...
hmm... pioro feniksa ! Cudownie ! – zawołał po chwili centaur i znów miał
zacząć mówić ,kiedy przerwał im głos :
- Może ściągniecie mnie w końcu na dół ,co ? – krzyknęła
zła córka Afrodyty ,wciąż wisząca w
powietrzu
- Jak sobie zyczysz – powiedziała ze złośliwym
uśmiechem Alyss ,kierując na dziewczynę różdżkę
- Hmm.. Alyss ... może lepiej było by ,gdybyś
poćwiczyła trochę .. – zaczął Chejron ,ale Alyss nie przejmowała się i
krzyknęła ;
- Liberacorpus ! – krzyknęła Alyss i snop światła
uderzyłw Drew,która po chwili spadła na ziemię z głuchym łoskotem . Parę osob
do dziewczyny podbiegło ,zaś reszta wpatrzyła się z przerażeniem w małą , wcześniej nieszkodliwą osóbkę . Alyss
spokojnie odrzekła po chwili :
- Zapomniałam o zaklęciu zetkniecia z ziemia – zaczęła
jak gdyby nigdy nic machać różdżką,która nagle wyleciała jej z reki i snopem
światła trawiła w śpiącego syna Hypnosa , Clovisa,który nagle podskoczył do
góry .
Ej , za co to ? – spytał po chwili ,masując obolałe
pośladki ,po zetknięciu się z ziemią
- Wybacz Clovis ! – krzyknęła Alyss,kiedy różdżka
pociągnęła ją za ramie i dziewczyna
poleciała do przodu ,a kolejny snop światła i iskier uderzył w stojący
niedaleko pomnik Zeusa .
- O oo... – zaczął Chejron ,kiedy Alyss krzyknęła :
- Piertotum Lokomotor !
I nagle posąg ożył i zaczął zbliżać niebezpiecznie blisko
obozowiczów . Wszyscy ścisnęli się w grupkę,patrząc jak pomnikowy Zeus stoi tuż
obok nich .
- Ehmm... tak ... zaklęcie modyfikujace ... – zaczęła
mamrotać Alyss,chodząc w kołko
- Eeee... Alysss może juz czas ,żebys coś zrobiła ...
– zaczął niepewnym głosem Percy ,kiedy dziewczyna krzyknęła :
- Reduccio ! – i pomnik rozsypał się w proch
- Zeus nas zabije ... – wyszeptał Jaosn,patrząc na
szątki pieknego niegdyś posągu
- To wszystko jej wina ! – krzyknęła Drew wskazując na
Alyss palcem ,a parę obozowiczów kiwnęło zgodnie głowami
- Nieprawda ! – krzyknęły jednocześnie Piperi Annabeth
- Czyżby ? A kto wytrzelił mnie w powietrze ? Kto
rzuca tym patykiem iskry i snopy światła ? – spytała przemądrzałym tonem Drew ,
a duża liczba obozowiczów kiwnęła znów głowami
- To był przypadek ! – krzyknęła Alyss ,ale ludzie
zaczęli obrzucać ją oblegami
- A poza tym należało Ci się ,Drew – powiedział Percy
,podchodząc do Alyss
- A za co mi się niby należało ? – spytała znów
prowokacyjnym tonem Drew
- Drew Tanaka , natychmiast idź do domku – rozkazała
Piper , bez śladu współczucia
- Ale , ale .... to nie fair ! – krzyknęła dziewczyna
i tupnęła nogą
Piper z pewnością miała rzucić oblegę na dziewczynę
,kiedy Alyss połozyła jej rekę na ramieniu :
- Załatwię to – powiedziała i podeszła do szczątków
pomnika, a wszyscy obozowicze odsunęli się przed nia
- Reparo – szepnęła ,po czym kawałki posągu zaczęły
łaczyć się w przedziwny sposób w całość . Po chwili oczom wszystkich zebranych
ukazał się stary , pomnikowy Zeus ,który wyglądał na nienaruszonego .
- Ale czad ! – krzyknęły Alice i Sally , bliźniaczki
od Hecate
- Pokaż nam jak do się robi ! – poprosiły ,ale
przerwał im Pan D., podchodząc do Alyss .
- Młoda damo , to ,że Chejron uważa Cię za ostatni cud
świata, to nie znaczy ,że ja też będę Cię tak traktować . Idź i wyczyść stajnie
pegazów ! – powiedział Pan D . głosem nieznoszącym przeciwu
- Jasne – mruknęła
- A i oddaj różdżkę – powiedział wyciągając rękę
- Panie D. Ta różdżka jakby to powiedzieć .... –
zaczęła Alyss ,ale przerwał jej Chejron
- Panie D. Ta różdżka działa jak miecz Percego .
Wróci do jej ręki za dwie minuty od
zabrania . Poza tym nie radziłbym zabierać ,bo to strasznie kapryśna różdżka. –
powiedział ze śmiechem
- Och ,dajcie mi wieczny spokój ! – odrzekł Pan D. I
ruszył w kierunku Wielkiego Domu
Wszyscy
zaczęli się powoli rozchodzić . Niektórzy przechodząc koło Alyss rzucali na nią
oblegami . Dziewczyna nie wytrzymała i pobiegła w kierunku stajni .
- Hej – powiedziała głaszcząc pewnego pegaza imieniem
Guido
- Hej młoda nie
jest tak źle –Alyss usłyszała głos konia w swojej głowie
- To ty uwiesz mowić ? – spytała głaszcząc konia po
chrapach
- No pewnie !- zarżał
pegaz , machając kasztanowymi skrzydłami ,uderzając Alyss
- Ej ! – powiedziała ,przytulając się do Guido
- Nie martw się
. – powiedział pegaz ,trącając delikatnie dziewczynę pyskiem
- Chcialabym polatac na tobie – westchnęła
- Powiedz jedno
słowo ,a będę do twoich usług . – zarżał Guido ,klękając przed Alyss
- Dziekuje – powiedziała przytulając się do pegaza
Alyss wzięła
szybko do pracy i po półgodzinie stajnie były czyste , a pegazy rżały
zadowolone . Dziewczyna zmęczona oparła się o ścianę i nawet nie zwróciła uwagi
,kiedy zasnęła .
Percy
Percy nie miał pojęcia ,co się działo z jego młodsza
siostrą . Próbował wypytać Annabeth,ale dziewczyna usilnie odmawiała .
- Percy ,posłuchaj – powiedziała kiedy chłopak
dziesiąty raz spytał ją o to samo – Alyss jest bezpieczna i nic jej nie grozi .
Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, na pewno Ci powie . – powiedziala probując
rozweselić chłopaka
- No dobrze – westchnął zrezygnowany , po czym
przytulił Annabeth
- Boje się – wyszpetał ,a Annabeth odparła :
- Ja też . – i stali tak chwilę w ciszy .
Po chwili Percy nachylił się i pocałował Annabeth .
- O bogowie , Annabeth jak ja cię kocham – wyszeptał
patrząc w te szare oczy ,ktore kochał najmocniej na świecie
- Glonomóżdżek – powiedziała tylko Annabeth ,gładząc
chłopaka po policzku
- Mądralińska- odpowiedział Percy , jakby to była ich
modlitwa
I tak znaleźli ich Piper i Jaosn .
- Echmm... tak .... – zaczął Jason ,przeczesując dłoni
włosy i patrząc na zarumienionych przyjaciół
- To my moze pójdziemy ... – zaczęła Piper
- Nie,nie ,chodźcie – Anabeth zaprosiła ich ruchem
ręki ,a oni podeszli niepewnie
- O co chodzi ? – spytał Percy zaciekawiony
- Chejron kazał się przygotowywać do wyjazdu . Jutro z
rana Argus zawiezie nas na Manhattan ,a z tamtąd musimy poradzić sami . –
powiedział Jason
- Jak to sami ?!- zdziwiła się Annabeth – Taka duża
grupa herosów przyciagnie uwagę wiekszości potworów .
- No technicznie rzecz biorąc tak , ale Pan D. nie
chciał o tym słyszeć. Uważa ,że wysyłanie ponad 30 pegazów ,byłoby bardziej
ryzykowne . – odparła Piper wzruszając ramionami
- W takim razie trzeba się zbierać – powiedział Percy
i pocałował Annabeth w policzek ,po czym pobiegł w kierunku domku Posejdona
Percy spakował się szybko ,po czym położył się na
łóżku i natychmiast zasnął . Śniły mu się jednak bardzo dziwne rzeczy . Jakiś
chłopak z blizną w kształcie błyskawicy latał na miotle i szukał wzrokiem
złotej kuleczki,która śmigała po wielkim stadionie . Potem zobaczył starego
mężczyznę , z srebrno-szarymi włosami i dluga brodą, z dziwnym ptakiem ,który
mruczał do siebie :
- Alyss,Alyss ,gdzie do licha jesteś ? –albo – Harry
potrzebuje mnie,mnie... – i takie różne inne nie zrozumiałe dla niego zdania
W końcu nastapiło najgorsze. Percy zobaczył siebie,ale
w kałuzy krwi , umierającego . A przy nim nie było nikogo .
Percy obudził się zlany potem . Popatrzył przez okno .
Słońce zaczęło wschodzić . Chłopak cicho ubierał się i wyszedł przed
domek,kiedy sobie przypomniał . Alyss ! Odwrócił się ,żeby sprawdzić czy
siostra nadal śpi . Ale Alyss nie była w domku .
Percy biegł szybko do stajni,gdzie był jego
przyjaciel,pegaz imieniem Mroczny . Ktos musiał ja porwać ! , pomyslał
,wbiegając do bydunku . A tam zobaczyl najdziwniejszą scenę ,jakiej się nie
spodziewał . W kącie stajni leżał kasztanowy pegaz Guido ,a obok niego jego
stary kumpel, Mroczny . Oba pegazy zarżały cicho na przywitanie .
- Siemka szefie
– Percy usłyszal w głowie głos Mrocznego
- Obudzisz ją !
– zawołał w głowie Percego Guido
- Kogo obudzi ? – spytał chłopak ,a pegazy rozsunęły
skrzydła
A na tam na kępie siana , leżała jego młodsza siostra
,Alyss ,zwinęła w klębek . Cicho mamrotała przez sen , a Guido przyjaźnie
tracał ją nosem .
- Spoko
luzik,szefie,nic jej się z nami stało – powiedział Mroczny
- Dzięki – powiedział Percy i podszedl do dziewczyny
- Hej , Alyss... – zaczął po cichu ,ale dziewczyna w
jednej chwili wyciągnęła różdżkę i powiedziała zaspana :
- Ascendio .
I Percy wyleciał w powietrze i uderzył w stos siana .
Wszystkie pegazy zarżały radośnie .
- Szefie piękny
lot ! – zarżał Mroczny
- Och ,zamknij się – powiedział obolały Percy wstając
I jakby tego było mało , do stajni weszla Annabeth .
Jak zwykle była juz gotowa do drogi . Spojrzała na swojego chłopaka ,całego od
stóp do głowy uwalonego w sianie i źdźbłach trawy .
- Percy nie czas na zabawy – powiedziała tonem,jak do
dwuletniego dziecka
- Ale Annabeth ... to nie ja ! – zawołał Percy ,a
Ananbeth pokręciła głową z politowaniem
- Dlatego potrzebujesz mnie ,Glonomóżdżku . – i
podeszła do chłopaka
- Ej szefie
,nawet nie wpadłem na ten pomysł . Co ty myślisz na to ,żebym Ciebie nazywał Glonomóżdżkiem
? – zarżał jeszcze radośniej Mroczny
- Jasne,nazywaj mnie jak chcesz – mruknął Percy
- Co proszę ? – spytała rozeźlona Annabeth ,patrząc
stalowo-szarymi oczami na Percego
- Och... Annabeth to nie do ciebie ... – zaczął Percy
,a pegazy zaczęły radośnie rżeć
- Glonomóżdżku , jesteś niemożliwy ! – powiedziała
zrezygnowana Annabeth
- Ale słowo,że to nie było skierowane do ciebie. –
powiedział Percy ,probując przytulić Annabeth ,jednak ta mu się wyrywała
- Oj ,
Glonomóżdżku coś kiepsko Ci idzie ! Annabeth jest tu szefem ! – zarżał Mroczny , pokładając się ( o ile pegazy mogą
) ze śmiechu
- Zamknij się – wymamrotał Percy
- Jeśli chcesz oczywiście będę cicho ! – krzyknęła
Annabeth odpychając od siebie Percego
- Mądralińska to nie tak ! To Mroczny ciągle do mnie
gada ! – krzyknął Percy ,łapiąc dziewczynę za rekę
- Ona cię
zabije ! Ona Cię zabije ! – zarżały
radosnie wszystkie pegazy
- Miałbyś trochę wstydu ,Glonmóżdżku . Oskarżasz
biednego Mrocznego . – Ananbeth podeszła do Mrocznego,który udawał niewiniatko
i radośnie tracał łbem dziewczynę
- To on ,nie ja ! – zawołał zrozpaczony Percy
- No już dobrze,wierze Ci . – powiedziała Ananbeth
,podchodząc do Percego
- Tylko zastanawiam sie ,czemu do licha leżałeś w
stogu siana ? – spytała ze śmiechem strzepując z włosów chłopaka źdźbeł siana
- To moja wina – powiedziała Alyss ,stojąc oparta o
Guido
- O Alyss ,nareszcie się obudziłaś ! – Percy nie mógł
zakryć ironii
- Tak drogi braciskzu . I sorry za tamto .Poprostu
bałam się ,że ktoś chce mnie zaatakować . – odparła Alyss
- Chodźcie- powiedziała Annabeth,trzymając za rękę
naburszonego Percego – zaraz jedziemy . I wszyscy ruszyli do domku Posejdona,po
rzeczy Alyss .
Mroczny jak możesz.
OdpowiedzUsuńNaburmuszony Percy, a to ciekawe.
Czekam na next i życzę weny.
Cała magia zaklęta w powieściach!
Czekam na kolejny fajny rozdział
OdpowiedzUsuńWięc weny
Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń