niedziela, 18 października 2015

Wróciłam ♥


Alyss skończyła mówić i wstała . Odwróciła wzrok patrząc ,jak młodsi herosi ćwiczyli walkę na miecze . Jej lamparty mruczały pocieszająco .

- Och Alyss .... – wykrztusiła Annabeth

- A ta Hermiona, z listu ,to przyjaciółka Harrego . – dodała Alyss ,nie patrząc wciąż na starszą koleżankę

- Skąd ty to wszystko .... ? – spytała Annabeth

- Od czasu kiedy Percy z Nico i Jasonem  mnie znaleźli , kontaktowałam się ze starymi przyjaciółmi – odparła beznamiętnym tonem Alyss

- Alyss ... ja nie wiedziałam , ja .... Boże ... – szeptała Annabeth ,ale Alyss nie zwracała uwagi

- Takie są Fata . Bezlitosne. Okrutne, Jak dementorzy. – powiedziała spokojnie Alyss

- Dementorzy ? – spytała zdziwiona Ananbeth ,kiedy do środka wbiegł Chejron

- Co się ... dzieje  - spytał ,kiedy zrozumiał patrząc po zaciętej minie Alyss i zapłakanej Annabeth

- Spokojnie ,córko – powiedział centaur przytulając blondynkę

- Ona ... nie zasługuje ... na taki los ... – szepnęła Annabeth ,patrząc na szatynkę ,która wciąż nie patrzyła na nich

- Alyss nie stwarzaj wokół siebie zapory . – powiedział cicho Chejron ,patrząc jak uczennica wybucha :

- Jak mam Chejronie nie stwarzać bariery ?! Jestem zagrożeniem ! ZAGROŻENIEM ! – krzyczała

- W każdej chwili może tu przybyć ten wariat z bandą śmierciożerców ! Narażam cały Obóz ! Narażam was ,dla mojego bezpieczeństwa  ! JESTEM TCHÓRZEM ! – wrzasnęła głośniej ,łapiąc za szklaną wazę  i rozbijając ja na milion drobnych kawaleczków

- Mój ojciec nawet nie wie ,kim jestem ! Gdyby wiedział,na pewno nie zatwierdziłby czyim dzieckiem jestem . Jestem zagłada świata ,Chejronie . Chciałabym aby wszystkie te moce zniknęly ! Chciałabym obudzić się w łóżku i pomyśleć ,że to piękny sen ! Ale nie ! Muszę chronić Harrego ! To ja powinnam być teraz w Hogwarcie zamiast niego ! To on powinien cieszyć się życiem ,a ja powinnam stać przed wami z blizną na czole ! JESTEM TCHÓRZEM ! – wrzasnęła znów z oczami pełnymi łez i rzuciła kolejną wazę ,która mało nie trafiła wchodzącego do Wielkiego Domu Percego

- Co się .... ? – spytał patrząc na zasmuconego Chejrona, płaczącą Annabeth i wściekłą i rozpłakaną Alyss

- CO SIĘ DZIEJE ?! – krzyknął patrząc na nich wszystkich z rosnącym przerażeniem

Percy                                                                                                                             

Percy czuł ,że coraz mniej podoba mu się ta tajemnica . Alyss wyglądała na wściekłą ,bezsilną i rozłoszczoną do granic mozliwości . Chejron... wyglądał,jakby się czymś martwił i nie zwracał uwagi ,kiedy Alyss zaczęła znów rzucać cięzkimi przedmiotami . Percy podszedł do niej i położył dłoń na ramieniu :

- Uspokój się – powiedział spokojnym , ale stanowczym głosem, a dziewczyna zrezygnowana odłożyła dzbanek ,który chciała rozbić

- Percy ! – Annabeth rzuciła się chłopakowi w ramiona i zaczęła szlochac. Percy nie wiedział ,o co chodzi,ale widział ,że Annabeth jest przerażona.

- Cii , juz dobrze – powiedział głaszcząc ją po włosach ,ale ciągle miał wzrok utkwiony w siostrze ,która zaczęła wściekle deptać po szkle ,na bosaka .

- Alyss przestań – rozkazał Percy ,ale Alyss dalej chodziła po odłamkach ,nawet z większą furią

Percy usłyszał tętet kopyt . To Chejron wybiegł z domku . Pewnie miał dość , pomyślał. Ciekawego dlaczego ?

W końcu odsunął się na chwilę od Annabeth i podszedł do siostry ,która płakała ,patrząc na swoje poranione stopy . Percy wziął ją na ręce i podniósł na łóżko ,gdzie położył dziewczynę i kazał jej leżeć bez ruchu , probując wyjąć kawałki szkła . Annabeth stanęła koło niego i gładziła go po włosach ,jakby był małym dzieckiem . Gdyby nie te rany Alyss ,mógłby siedzieć tak wieczność . Kiedy spróbował wyjąć odłamek , Alyss wrzasnęła cicho ,zagryzając kciuk .

- Przestań ,to boli – poprosila płaczliwym  tonem ,patrząc na Percego oczami pełnymi łez

- Dlaczego to zrobiłaś ? – spytał cicho ,dalej wyjmując odłamki i nie zwracając uwagi na zduszone  okrzyki siostry

- Muszę cierpieć ... za innych ... – powiedziała z płaczem patrząc na Annabeth , a ta energicznie pokręciła głową

- Nie ,Alyss ,on nie chciałby ,żebyś zadawała sobie dodatkowy bol. Musisz zapanować na mocą ,aby mu pomóc . – powiedziała ciepło Annabeth , głaszcząc Alyss po włosach ,jak starsza,dobra siostra

- Nie możesz zadawać sobie bólu . Sprobuj wykorzystać moc do usunięcia odłamkow – powiedziała zdecydowanie Annabeth patrząc na dziewczynę,ktora krzywiła się na myśl ,o tym pomyśle

Percy siedząc tak i przyglądając się im ,doszedł do wniosku ,że nie ma piekniejszych dziewczyn na świecie . Jego dziewczyna zawsze była  naprawdę śliczna i w jej towarzystwie Percy czuł się jak ostatni cudak . Alyss też była ładna na swój sposób i Percy rozumiał ,dlaczego Nico ją pocałował . Ale piękno to nie tylko wygląd . Annabeth – pomocna, odważna, wierna i najważniejsze kochana . Percy nie rozumiał ,jak niektórzy czują niechęć do córki Ateny .

- Dobrze spróbuje – przerwał mu rozmyslania głos Alyss ,która wyszeptała :

- Accio szkło !

Przez chwilę nic się nie działo . Potem jak na zawołanie ze stóp Alyss zaczęły wskakiwać odłamki szkła . Po chwili nie było żadnego kawałka . Zła wiadomość : krew lała się strumieniami ,co było dośc dziwne . Jednak Alyss i na to znalazła sposob. Z jej dłoni wytrysnął strumień wody ,płucząc jej nogi i dziwnie zasklepiając rany .

- Udało się – powiedziała z przejęciem Annabeth

- Tak – powiedziała szczęśliwa Alyss i przytuliła Ananbeth i Percego

- Dobra wybaczcie ,ale muszę iśc potrenować ! – powiedziała Alyss ,wskazując na długi ,srebny łuk i wybiegła z domku

Percy ,chcąc ,nie chcąc , zaczął zbierać szkło ,porozrzucane po całym Wielkim Domu . Annabteh uklękła i zaczęła mu pomagać .

- Hej ,nie  musisz tego robić ! – zawołał zabierając jej ostre kawałki ,ktore zadawały małe ranki

- Oj przestań  - odparła Annabeth i spojrzała na niego z uśmiechem

- Sam nie dasz rady , przeciez wiesz – powiedziała ,dalej biorąc odłamki do rąk

- Mądralińska, jesteś naprawdę uparta – odparł ze śmiechem Percy

- Tak jak ty – odcięła się Annabeth

W końcu skończyli . Zmęczony Percy wyszedł na ganek . Było już późne popołudnie , słońce powoli zachodziło za horyzont. Za chwilę poczuł jak czyjaś poraniona dłoń wsuwa się w jego .

- Annabeth ,czemu ... ? – zaczął Percy patrząc na drobne ranki w dłoni dziewczyny

- Przestań Percy – powiedziała z uśmiechem Ananbeth ,całując go

Percy ruszył w kierunku plaży ,a Annabeth za nim .

Kiedy w końcu doszli Percy przytulil się do Ananbeth .

- Annabeth ,nie zostawisz mnie ,nigdy ,prawda ? – powiedział cicho patrząc w szare oczy blondynki napełniające się łzami

- Percy , nigdy,nigdy ,przenigdy nie zostawię Cię . Niedlugo zamieszkamy razem – obiecała patrząc jak oczy Percego błyszczą ze szczęścia

- Czy twojej matce się to spodoba ? – spytał żartobliwie Percy ,szepcąc jej to na ucho

- Jesteś okropny ! – powiedziała ze śmiechem Ananbeth ,ale nachyliła się i Percy pocałował ją trzymając dziewczynę  w objęciach

- A poza tym , nieługo przeciez mi się oświadczysz ,prawda ? – powiedziała spokojnie Annabeth patrząc jak jej chłopak rumieni się ,żeby przybrać powazny wyraz twarzy

- Mógłbym zrobić to nawet dzisiaj – powiedział poważnie ,biorąc ręce dziewczyny w swoje

- To czemu tego nie zrobisz ? – spytała Annabeth ,przytulając się znów do niego

- Nie mam pierścionka ! – udał przerażonego Percy

- To mamy problem ! – zawołała ze śmiechem Annabeth

- Annabeth Chase , kocham Cię . Kocham Cię najmocniej na świecie . Czy zamieszkasz ze mną ? – spytal Percy poważnie patrząc w jej szare oczy

- No wiem .... – Annabeth udała ,że się zastaniawia

Percy złapał dziewczynę za nogi i podniosł do góry . Annabeth wyzywała go od idiotów ,ale on ją mocno trzymał ,aż nie wrzucił jej do wody . Po chwili  na powierzchni pojawiła się Annabeth .

- Glonomóżdżek ! – wrzasnęła ,chlapiąc wodą w niego

- Też Cię kocham Mądralińska ! – okrzyknął Percy ,ale zaczął uciekać brzegiem plaży ,bowiem zła Ananbeth to nie wróżyło nic dobrego

Jednak chwilę później poczuł jak Annabeth ,podcina mu nogi i on sam  wywraca się na piachu . I Percy tak leżał ,patrząc z dolu na swoją piękną dziewczynę ,udającą rozgniewaną,jednak w jej oczach było widać wesołe ogniki .

- Percy o co Ci ... ? – jednak Annabeth nie dokonczyla ,gdyz Percy złapał ją za rekę i pociągnąl ,a dziewczyna wylądowała obok niego na piachu

- Chodzi mi o to ,żebys mnie pocałowała Mądralińska – odparł ze śmiechem i calując Annabeth

- A czy przypadkiem nie boisz sie reprymendy od mojej matki ?  spytała słodkim głosem Annabeth

 - No pewnie i to jeszcze jak ! – Percy udał przerazonego

- Ale wracając do tematu wspólnego mieszkania .... – zaczęła Annabeth ,a Percy momentalnie spoważniał

- Boisz się swojej matki ? – spytal tak cicho ,że przez chwilę Annabteh musiała przetrawić to co usłyszała

- O Bogowie , Percy ! – zawołała ,patrząc na zasmuconą twarz chłopaka

- Glonmóżdżku – zaczęła mówić , głaszcząc go po wlosach –przed chwilą mówiłam Ci żebysmy się zaręczyli , a ty głuptasie myślisz,że nie chcę z Toba mieszkać ? Nic nie stanie mi na przeszkodzie ,Percy . – powiedziała patrząc jak chłopak patrzy na nią z taką milością ,po czym przytula ją

- Annabeth Chase Jackson. Ładnie brzmi ,co ? – szepnął jej do ucha

- To mają być zaręczyny ? – spytała usmiechając się Annabeth

- No co ty jeszcze pierścionek !– zawołał Percy ,całując dziewczynę

Jednak nie wiedzieli ,że ktoś im się przygląda ...

Jason

Jason nie miał pojęcia ,co ze sobą zrobić . Percy gdzieś zniknął jak zwykle z Annabeth , Nico poszedł ćwiczyć ,jednak Jason wiedział,że chodzi o Alyss,więc zostawił młodszego brata ciotecznego w spokoju . W koncu postanowił przełamać lęk i zapukał do domku Afrodyty . W drzwiach stanęła Drew,dziewczyna ,która nieraz próbowała z nim flirtować przy każdej nadażającej się okazji . Teraz też zatrzepotała zalotnie rzęsami .

- Och , Jason ,miło ,że wpadłes – zaczęła ,ale przerwała ,kiedy usłyszała za soba głos swojej grupowej :

- Odsuń się ,Drew. – a dziewczyna,chcąc,nie chcąc przesunęła się przed Piper

Jason zawsze zdumiewiało ,jak Piper na niego działała . Teraz też gdy na nią patrzył czuł się zażenowany i zawstydzony . Miała wetknięte orlie pióra w swoje brązowe włosy . Była ubrana w krótkie spodenki i obozową koszulkę. Jason widział dziewczynę tylko raz w sukience ,a  tak dzięki błogosławieństwu Afrodyty . Czasami dziwił się ,jak ona do licha może być jej córką ?

Przemyślenia przerwał mu chłodny głos Piper :

- Czego chcesz? – spytała z rękami założonymi ,patrząc na niego z przymrużonych powiek

- Możemy porozmawiać ? – spytał cicho , a Piper z westchnieniem wyszła z domu i ruszyła bez słowa ,a Jason za nią

Jason przygotowywał się do tej rozmowy przez cały dzień . Dokładnie pamiętał kazde słowo ,które miał zamiar powiedzieć . Chciał ją przeprosić,choć nie łatwo mu to przyszło ,skoro większość zycia mieszkał wśród Rzymian . Już miał zaczął mówić ,kiedy dziewczyna wreszcie się do niego odwrociła .

- O co chodzi ? – spytała patrząc na niego ,a Jason ... zapomniał co chciał powiedzieć . Poprostu stał i patrzył jaka piękna była w tej chwili Piper .

- Ehmm... Jason ? – spytała Piper lekko zaniepokojonym głosem ,ale chlopak przerwał jej ,podbiegając do niej i całując ją długo i namiętnie

Jason sam nie wiedział ,co czynił . Czuł ,jakby nic się nie liczyło . Wreszcie po chwili odsunął się od Piper ,która wyglądała jakby z trudem łapała powietrze .

- Wybacz – powiedział cicho , grzebiąc nogą w piachu ,ale tym razem przerwała mu Piper ,podbiegając do niego i całując go

I Jason był w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie .

- Jasonie , przepraszam – wyszeptała Piper ,patrząc mu w oczy

- Nie to ja Cię przepraszam – odparł Jason

- Słyszysz to ? –spytała Piper ,po czym złapała Jasona za rękę i pobiegli na plażę

I  tak zobaczyli Percy wrzucającego Annabeth  do wody i dziewczynę wrzeszczącą na chłopaka . Jason nie chciałby znaleźć się na miejscu Percego ,bowiem zła Annabeth to wielkie kłopoty . Jednak po chwili zobaczył jak przyjaciel jak długi wykłada się na piachu , potykając się o nogę dziewczyny . Potem łapie dziewczynę za rękę i także przewraca dziewczynę. Jason nie wiedział ,o czym rozmawiali ,ale po ich minach musiał być to szczególne miły temat .

- Chodźmy – powiedział do Piper ,całując ją i ciągnąc do pawilonu ,gdzie miala się odbyć narada
UDOSTĘPNIJ TEN POST

4 komentarze :

  1. Cieszy mnie Twój powrót.
    Rozdział bardzo fajny.
    Percabeth nigdy za dużo, tylko zawsze za mało.
    Jak zwykle ktoś musiał się im przyglądać.
    O marto jak ja nie znoszę Jasper. Ogólnie to nie lubię Jasona i Piper.
    Czekam z niecierpliwością na next.

    Cała magia zaklęta w powieściach!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super pomysł na bloga, spotkałam się z kilkoma blogami o tematyce HP i PJ, ale tylko twój mnie zaciekawił, czekam na kolejny rozdział.
    Iguana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Nie znalazłam odpowiedniej zakładki, więc mam nadzieję że się nie obrazisz...


      http://thecampofheroes.blogspot.com/

      Usuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.