Po tak długiej przerwie nareszcie znalazłam chwilę na wstawienie kojenego rozdziału . Od razu dziękuję wszystkim ,którzy czytają to I mam nadzieję ,że zaczną komentować ,ponieważ strasznie ochodzi mnie opinia ! xD Btw , być może wkrótce pojawi się na blog zapowiedź , pewen historii ,niestety już nie związanej z Percym czy Harrym . :c Ale na razie wróćmy do wydarzeń na Long Island ....
3
Rozdział IV
Percy
Percy
rozejrzał się po twarzach swoich sprzymierzeńców . Wytłumaczył im szybko plan ,
ostrzegając przed strzałami dzieci Apolla i różnymi innymi niebezpieczeństwami
ze strony wrogów. Drużyna rozbiegła się . Na polanie został tylko Percy , Nico
, Jason i Alyss. Dziewczyna z podejrzanym uśmiechem podrzucała srebny
łańcuszkiem,który co raz z kolejnym rzutem zmieniał kolor na złoty,aż w końcu
rozbłysnął złotym światłem . Wszyscy zasłonili odruchowo oczy .
- Co to jest
?!- krzyknął zdziwiony Jason,patrząc jak Alyss spokojnie próbuje rozplątać
łańcuszek .
- Nasza
tajna broń – powiedziała spokojnie,a chłopcy wtrzeszczyli na nią oczy.
- Co ?!-
spytał niezbyt mądrze Percy .
- Patrzycie
– powiedziala Alyss ,zakładając łańcuszke na szyję .
Przez chwilę
nic się nie działo i Jason,Percy i Nico patrzyli na Alyss jak na wariatkę .
Jednak chwilę potem poczuła znajome łaskotanie na plecach i ... już .
- Co do ...
? – zaczął Nico .
- Jesteś
niewidzialna ! – wrzasnął Percy .
- I o to
chodziło – odrzekła Alyss.
- Idziemy –
zakomenderowała .
I ruszyli w kierunku czerwonej flagi .
Nico i Jason
cichaczem skradali się ku fladze . Mieli kamuflujące zbroje od synów
Hefajstosa,więc zlewali się z otoczeniem . Alyss miała cichą nadzieję,że nie
dotrą do flagi,bowiem wtedy nadejdzie czas na plan B .
Percy
spokojnie szedł do Annabeth ,która równie spokojnie stała i opierała się na
drzewiec flagi .
-
Hej,Mądralińska- powiedział Percy
- Wiedziałeś
,że ja tu będę ,prawda ? – odparła Annabeth
- No pewnie
! Wiem też ,że posłałaś dzieci Apolla i Afrodyty nad rzekę aby wymęczyły dzieci
Hefajstosa ,co nie ? – powiedział zadowolony
- Nie,to nie
prawda – powiedziała zmienionym głosem Annabeth
Nagle
usłyszeli głuchy brzdęk. Zza krzaków wypadło ciało zemdlałego chłopaka z
drużyny czerwonej. Za chwilę z drzewa spadła kolejna nieprzytomna osoba.
- Percy do
jasnej anielki, czy zamierzasz ukatrupić połowę Obozu ? – powiedziała
zdenerwowana Annabeth ,widząc jak kolejny jej sprzymierzeniec leży bez życia na
trawie u jej stóp
- Nie –
odparł łobuziersko Percy i skierował Orkan na Annabeth
- Chcesz
walczyć, więc walczmy – warknęła dziewczyna i zaczęli się bić .
Percy czuł
się jak za dawnych lat , kiedy mieli po 12 lat i próbowali się nawzajem
pozabijać . Cięli ,pchali i naskakiwali
na siebie. Nagle poczuł ,że Annabeth patrzy na niego jakby miała zamiar
go ukatrupić . Zobaczył,że przez czysty przypadek , gdy ktoś zakradł się do niego
z tyłu, rąbnął go łokciem w nos.
- Sorry ! –
krzyknął , broniąc się przed wściekłymi
atakami Annabeth
- Annabeth ,
wiesz co ? – powiedział , nie przerywając walki
- Przypomina
mi się , jak byliśmy młodsi i próbowaliśmy się pozabijać nawzajem ! – powiedział
ze śmiechem
- Ach, tak
, Glonomóżdżku , aż tak pragniesz śmierci z mojej ręki ?! – zadrwiła Annabeth
Nagle
dziewczyna wytrąciła Percemu miecz z ręki, który przeleciał parę metrów od niego
.
- Ej ! –
krzyknął niezadowolony
Annabeth
podstawiła swój sztylet pod jego gardło .
- Ostatnie
słowa, hmm ?
- Jesteś
śliczna,kiedy się złościsz – powiedział uśmiechnięty Percy i pocałował ją
- A ty
jesteś okropny ! Całujesz mnie,chociaż wiesz,że mam ochotę Cię ukatrupić ! –
krzyknęła Annabeth , ale bez złości
- Wiem dlatego
tym bardziej Cię .... – przerwał Percemu okrzyk zwycięstwa
Clarisse
(jego dawna nieprzyjaciółka) i jej dwóch braci trzymało za ręce Jasona i Nico .
Oboje wyglądali na lekko zmęczonych ,ale zadowolonych.
- Mam
więźniów , ptaszyny ! – wrzasnęła Clarisse rozpromeniona
- I co Percy
twoj plan nie zadziałał – powiedziała zadowolona Annabeth
- To nie był
mój plan – odparł Percy i uśmiechnął się , widząc zdziwienie na twarzy dziewczyny
- Jak to ...
? – spytała, kiedy zobaczyła jak czerwona flaga samoczynnie przemieszcza się z
kierunku Percego
- Co się
dzieje ? – spytali wszyscy przeciwnicy Percego, będący na tej polanie
- A to taki
mały chwyt wojenny – zaśmiał się Percy
- Nazywamy
go Alyss
I wszyscy
zobaczyli , jak nagle flaga przestaje sie poruszać i obok niej materlizuje się
Alyss.
- Jak ... ?
– zaczęła Annabeth, ale znów przerwał jej Chejron , który nadbiegł z resztą
uczestników zabawy .
Alyss
- Drużyna
niebieska wygrywa ! – krzyknął Chejron
I nagle
Alyss poczuła , jak zmienia się . Tylko nie to, zdążyła pomyśleć , kiedy poczułą jak
rozpościera skrzydła i zaczyna latać .
- Nareszcie
– wyszeptał Chejron , patrząc na Alyss
- Chejronie
,co się dzieje ? – spytała zdziwiona Annabeth , stojąca kolo Piper
- Nareszcie
– powtarzał Chejron , patrząc jak Alyss jako wielka sowa puchówka zatacza kręgi
nad Obozem
Kiedy Alyss
wreszcie wylądowała poczuła ,że wszyscy wpartują się w nią . Strzepnęła lekko
pióra sowy z ramion .
- A więc ...
– zaczęła ,ale przerwał jej Chejron
- Witaj córo
najpotężniejszych , witaj pogromczynio Natury , Pani Świata , władczynio nasza,
córo Rzymu , wybawczyni Duszy i Księżno Wszechświata . Witaj Alyss , wita Cię
lud twój i uniżony sługa .
Wszyscy
popatrzyli na Chejrona ,jakby oszalał .Oprócz Ananbeth .
- To ona –
wyjąkała patrząc ze strachem na Alyss
- To ona
Chejronie – powtórzyła znów ale pewniejszym głosem ,patrząc na Chejrona
- Tak
Annabeth – odparł Chejron kłaniając się Alyss
- Ona
zjednoczy rozdzielone – powtórzył centaur
Oboje
Annabeth i Chejron wymienili ukradkowe spojrzenia . Mieli znów zacząć mówić
,kiedy przerwał im Percy wskazując na coś nad głową Alyss.
- Uznana –
powiedział słabo
Alyss nie
wiedziała ,co w tym złego dopóki nie zobaczyła .... trójzębu Posejdona nad
swoją głową .
- Ach ,
córka Posejdona , ta na którą czekaliśmy
– powiedział uśmiechnięty Chejron
Wszyscy
pokłonii się Alyss ,patrząc na nią ze strachem .
- Czemu
klękacie przede mną ? – spytałą się zdziowiona
- Jesteś
dzieckiem Wielkiej Trójki . Jesteś potężniejsza od większości z nas. –
powiedziała, wstając Piper
- Ale ja nie
chcę być potężna ! – krzyknęła Alyss ,nie zwracając uwagi ,że mowi jak
rozkapryszone dziecko.
Wszyscy popatrzyli po sobie. Sadzili,że dziewczyna będzie
wyższać się czy coś czy może zmieni się nagle boginię ,ale nic takiego się nie
stało . Alyss stała skamieniała i patrzyła jak wszyscy powoli odchodzą do
swoich domów,szeptając o niej. Zmęczona przesiadła na pniu drzewa. Nie chciała już tu zostać . Nie,nie można tu
zostać pomyślała sobie . Miała zamiar znów zmienić się w ptaka ,ale poczuła ,że
taka przemiana mogąłby kosztować ją za duzo,więc powlokła się w kierunku
swojego starego domku .